Piątego dnia po porodzie Ross postanowił iść zobaczyć co z Courtney. Włożył dziecko do wózka i ruszył do szpitala. Złapał lekarza.
- Mogę wejść do Courtney z dzieckiem? - spytał.
- Jak najbardziej. - odpowiedział lekarz, a Ross ruszył do windy.
Otworzył drzwi i wjechał wózkiem. Wyjął z niego małego i położył go na sercu
Courtney.
- Przepraszam Cię za wszystko co powiedziałem, co zrobiłem…
Przepraszam… - szepnął. – Kocham Cię i żałuję, że tak późno uświadomiłem to
sobie… - jedna łza spłynęła po jego policzku. – Jeszcze raz przepraszam… -
dodał i wziął dziecko. Włożył je powrotem do wózka i chciał wyjść, ale w tym
momencie pojawił się lekarz.
- Panie Lynch, mogę na słówko? – spytał.
- Tak. – blondyn wziął wózek i opuścił z lekarzem salę, na której leży
Court.
- Przyglądałem się całej tej scenie. Słyszałem dokładnie co pan mówił i
stwierdziłem, że najwyższa pora wyznać panu prawdę.
- Jaką prawdę? O co tu chodzi? – zdenerwował się Ross.
- Nie pan jedyny chciał się w ten sposób pozbyć żony.
- To nie jest moja żona.
- W takim razie niech będzie matki dziecka. Panowie przychodzili do
mnie i oto prosili. Ja zgadzałem się na to, ale miałem inny plan.
Wprowadzaliśmy kobiety w śpiączkę wiedząc, że obudzą się po pięciu dniach. Tak
samo postąpiliśmy z Courtney. Zazwyczaj tyle czasu wystarczało by mężczyźni
zmieniali zdanie, tęsknili i tak dalej. Wtedy zawsze wyznawałem im prawdę i
wybudzałem kobiety. Pan także dał się wkręcić, ale nawet dobrze. Przynajmniej
jest pan bardziej doświadczony w opiece nad dzieckiem. – opowiedział ze
śmiechem lekarz.
- To znaczy, że Courtney się obudzi i wszystko będzie dobrze? – spytał
z nadzieją blondyn.
- Tak. – odpowiedział lekarz.
- Kiedy?
- Ale co kiedy?
- Kiedy się obudzi?
- Może nawet teraz. Proszę do niej iść i poczekać na mnie.
- Dobrze. – odparł Ross i wrócił z dzieckiem do Court. – Moja kochana…
- pogłaskał Eaton po ręce. W tym momencie pojawił się lekarz. Ściągnął
dziewczynie maseczkę tlenową, a ta zaczęła kaszleć. Po chwili otworzyła oczy i
podniosła się do pozycji siedzącej.
- Rossy… - szepnęła słabym głosem.
- Jestem tu. – odpowiedział jej Lynch i mocno ścisnął jej dłoń.
- Będzie pan mógł zabrać ją do domu za jakieś trzy dni jeśli wszystko
będzie dobrze. – oznajmił lekarz. – Zostawię Was samych. – odpowiedział i
wyszedł. Ross wyjął dziecko z wózka i podał je Courtney.
- To jest nasz synek. – powiedziałem dumnie.
- A jak go nazwałeś? – spytała.
- Tak jak razem ustaliliśmy. Sylwester Ross Lynch.
Tymczasem w domu Lynchów zjawił się ojciec Courtney.
- O, pan Eaton. – Mark był zaskoczony. – Co pana tu sprowadza?
- Chodzi o Courtney. Słyszałem, że nie jest z nią najlepiej. –
odpowiedział.
- Zapadła w śpiączkę. Ross właśnie do niej pojechał.
- A gdzie się znajduje?
- W szpitalu w LA. Mogę pana zawieźć.
- Dziękuję.
Obaj panowie ruszyli do samochodu. Po niecałych 10 minutach byli na
miejscu.
- Leży w sali 208 chyba, że coś się zmieniło. Niech pan dla pewności
spyta w rejestracji. – oznajmił Mark. – Muszę już jechać. – dodał.
- Dziękuję za wszystko. – odparł ojciec Courtney i poszedł do
rejestracji spytać się gdzie leży jego córka.
- W sali 208. – odpowiedziała mu jedna z pań.
- Dziękuję. – ruszył do wskazanej sali. Zobaczył w niej Rossa z
dzieckiem i siedzącą Court.
- Dzień dobry. – przywitał się Ross, który jako pierwszy zobaczył ojca
ukochanej.
- Dzień dobry. – odpowiedział mu pan Eaton. – Jak się czuje moja
córeczka? – zwrócił się do dziewczyny.
- Już dobrze. Lekarz powiedział, że za trzy dni wracam do domu.
- To świetnie. – ucieszył się. - Tylko dbaj o nią. – spojrzał się
groźnym wzrokiem na blondyna. – I o mojego wnuka też.
- Będę. Obiecuję. – odparł przestraszony.
- Mam taką nadzieję.
---------------------------------
Witam Was serdecznie.
Dziś rozdział trochę dłuższy i więcej się dzieje.
Kto z Was spodziewał się takiego zwrotu akcji? I jaki fragment najbardziej się Wam podobał?
Pozdrawiam i do napisania <3
P.S. Zapraszam na mój blog (R5 - One Shoty). Pojawiło się tam nowe opowiadanie :)
Lekarz - łapówkarz ;) świetne przedstawienie odegrał.
OdpowiedzUsuńMój ulubiony fragment? - zaskoczenie Marka "O, pan Eaton?"
Rozpacz Rossa też była świetna.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na next :)
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next ♡
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Tatuś chyba namiesza xD
OdpowiedzUsuńMoże usłyszał rozmowę?
Zobaczymy :D
Świetny rozdział ^^
Pozdrawiam :)