wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 2

Ross i Courtney obudzili się wtuleni w siebie.
- Jak się spało? - zapytał blondyn.
- Dobrze. A Tobie?
- Też dobrze. - ucałował ją w czoło. - Może opowiesz mi coś o swojej rodzinie? O sobie? - zaproponował.
- Nie ma co wiele o tym mówić... Mama mnie zostawiła, gdy miałam dziesięć lat. Ojciec znalazł sobie nową kobietę i ma z nią syna. Ja byłam zaniedbywana więc by zwrócić na siebie uwagę podpaliłam szkołę. Skończyło się to tak, że dyrektor, dwie sprzątaczki i moja znienawidzona polonistka się spalili, a ja trafiłam do poprawczaka. - opowiadała. - Nie miałam znajomych, bo nie jem mięsa. Ojciec jednej z dziewczyn z mojej klasy był rzeźnikiem, więc jak będziesz niegrzeczny to odnowię kontakt i każę obciąć Ci głowę. - wystraszony blondyn odsunął się od niej.
- Idę robić śniadanie. - odparł szybko i wstał z łóżka. Ubrał się w ekspresowym tempie i opuścił pokój. Court leżała jeszcze chwilę, a następnie wstała. Ubrała się w to co miała i poszła do Rydel. Tam przebrała się w ciuchy na wyjście i zeszła do kuchni.
- Hej wszystkim! - przywitała się.
- Hej. - odpowiedzieli jej chórem. Usiadła tuż obok Rossa.
- Zapomniałem czegoś zrobić... - Ross szybkim krokiem wyszedł z kuchni.

Rodzice Lynchów pakowali walizki do bagażnika, kiedy podszedł do nich Ross.
- Zabierzcie mnie ze sobą do babci... - prosił jak szczeniak.
- Nie mamy dla Ciebie biletu. - powiedziała smutna Stormie.
- Może ktoś zrezygnuje... - starał się jak potrafił.
- Kochanie, zabierzmy go... - zaproponował Mark.
- Dobrze. Ross wsiadaj. - rzekła Stormie i zajęła miejsce pasażera z przodu. Ross usiadł na tylne siedzenie, a Mark włożył do bagażnika jego walizkę po czym zajął miejsce kierowcy.
- Ruszamy. - oznajmił Mark i odpalił silnik.

Na lotnisku Ross poszedł do kasy spytać się o bilet.
- Niestety nie ma już wolnych miejsc na ten lot. - powiedziała pani siedząca w okienku.
- Jak to nie ma! - krzyknął. - Chce pani być odpowiedzialna za moją śmierć!? - zapytał. - W moim domu jest psychopatka! Dziewczyna z poprawczaka! Groziła mi obcięciem głowy! - wszyscy go zignorowali. Zrezygnowany usiadł koło bramek. W pewnym momencie zauważył nieco pijanego faceta. Niezauważalnie zamienił bilet z jego kieszeni z 10$. Zadowolony z siebie dołączył do rodziców w samolocie. Dopiero gdy wystartowali Mark zapytał się go o powód tak szybkiej decyzji, że jedzie. Ross opowiedział im całą historię.
- A najgorsze jest to, że się z nią przespałem. - rzekł na zakończenie.
- Nabroiłeś synek. - rzucił Mark pół żartem pół serio.

Do domu babci dotarli w południe ich czasu. U babci był wieczór. Ross zapukał do drzwi. Po nie całych dwóch minutach babcia otworzyła je.
- Rossy! - krzyknęła szczęśliwa i mocno przytuliła blondyna.
- Babunia... - młody Lynch wtulił się w nią i zapytał szeptem. - Mogę tu zostać tak długo jak będę chciał?
- Tak.  - odparła. W tym momencie Mark i Stormie przynieśli walizki.
- Ross zabierz swój bagaż do swojego pokoju. - zarządziła Stormie. - A Ty Mark nasze do naszego. - dodała. Gdy zostały we dwie pogrążyły się w rozmowie o ciastach.

Tymczasem w domu Lynchów wszyscy włącznie z koleżankami Rydel jedli obiad. Riker cały czas odbierał smsy.
„Pozbądź się Courtney...” - pisał Ross
„Nie mogę.” - odpisał mu najstarszy.
„Wolisz brata czy obcą dziewczynę?” - spytał retorycznie.
„Dziewczynę.”
„Riker! Zabiję Cię jak tylko się spotkamy!”
„Dobrze, już dobrze. Spróbuję.”
„To się cieszę ;) Napisz później jak Ci poszło.”
Riker skończył smsować i wrócił do jedzenia obiadu.

Około czwartej zrobili sobie deser. Riker specjalnie zrobił Courtney kawę z mlekiem.
- Nie było już kawy, więc jest taka jasna... - wmówił dziewczynie.
- Nie szkodzi. Nie lubię zbyt mocnej. - odparła i upiła łyk. Od razu zrobiło się jej niedobrze i wybiegła do toalety.
- Zrobiłeś jej kawę z mlekiem? - zapytała wściekła Ryd.
- Na polecenie Rossa. - odpowiedział z uśmiechem.
- Jesteś idiotą. - prychnęła i poszła do Courtney. - Court wszystko okay? - spytała.
- Nie. Jest mi strasznie nie... - nie dokończyła, gdyż znów musiała zwymiotować. - Nie dobrze. Do tego brzuch mnie boli... - dodała gdy odruch wymiotny na chwilę osłab.
- Może zabiorę Cię do lekarza... - zaproponowała Rydel.
- Nie trzeba Delly. Już mi lepiej. - oznajmiła i otworzyła drzwi. Była blada jak ściana.
- Chcesz coś zjeść lub się napić? - pytała się troskliwie blondynka.
- Jeść. - odpowiedziała.
- Chodź do kuchni. - zarządziła blondynka i zaprowadziła Eaton do kuchni. Tam przygotowała jej bułkę z dżemem. Courtney zjadła ją ze smakiem i razem z Rydel poszła usiąść do salonu. Oglądały razem z koleżankami i Rikiem program muzyczny, gdy nagle Court zrobiło się niedobrze. Ponownie poszła wymiotować.
- Rik... - powiedziała Rydel nieco pytająco. - Co jej zrobiłeś?
- Ja nic... Może ma już pierwsze objawy ciążowe? - powiedział.
- Skoro tak twierdzisz to idź i przynieś jej test ciążowy. - wtrąciła Alexa.
- Dobrze. - odparł. - Gdyby okazało się, że mam rację to chyba byłby najgorszy czas w życiu Rossa.
- Nie gadaj już tylko idź. - Vanni wypchnęła Rika za drzwi.
- Rik może mieć rację. - westchnęła Sav i rozłożyła się na kanapie.
- Idę zerknąć co z Courtney. - oznajmiła Ryd i wstała z kanapy. Stanęła pod drzwiami toalety i ponownie zapytała się Court jak się czuje.
- Fatalnie... - tylko tyle usłyszała w odpowiedzi, bo Eaton zasłabła. Lynch usłyszała huk. Wystraszona otworzyła drzwi i zobaczyła nieprzytomną koleżankę.
- Court ocknij się. - Delly poklepała ją po twarzy. - Sav przynieś wody! Alexa i Vanni chodźcie mi pomóc! Courtney zemdlała! - krzyknęła. Dziewczyny szybko zrobiły co miały. Alexa i Vanni pomogły Rydel przenieść Courtney do salonu. Sav przyniosła szklankę wody. Po kilku minutach Eaton ocknęła się. Hudson podała jej picie.
- Co się stało? - zapytała zdezorientowana Court.
- Zasłabłaś. - odpowiedziała jej Vanni.

-----------------------------------
Witam Was serdecznie.
Mam nadzieję, że 2 rozdział się podoba ;)
Na kolejny rozdział zapraszam już za tydzień :)
Pozdrawiam i do napisania <3

3 komentarze:

  1. "Rossy mały uciekinier" ;) Tak się powinien nazywać ten rozdział.
    Wystraszył się dziewczyny z poprawczaka.
    Biedna Court...
    Pozdrawiam i czekam ma next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się Ross wystraszył.;)
    Super rozdział!
    Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co tu się dzieje? Jakaś mafia normalnie!
    Rossy sobie uciekł i babcia zadowolona xD
    Ciekawe co wyniesie ten test - pewnie będzie pozytywny! Ale się będę z niego śmiać xd
    Riker - o matko... chciał ją otruć xD na polecnie Rossa... :P
    kocham i życzę dużo weny i przepraszam, że tak późno :*:*:**::*:*:*:*:**::**::*:*:**::*:**:::**:*:*::*:*:**:*::*:*:*:*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń