wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 3

Poranek dla Rossa zaczął się normalnie. Zjadł śniadanie i odczytał wiadomości od Rika z wczoraj. Nie był zbyt szczęśliwy, że Rikowi się nie udało. Wściekły wyszedł na spacer. Po drodze wpadł na Laurę.
- Hej. Co tu robisz? - zapytał.
- Hej. Gram tu koncert. A Ty? - odpowiedziała.
- Ja przyjechałem do babci w odwiedziny. Jak tam między Tobą a Andrew?
- Dobrze. A jak tam u Ciebie? Masz już kogoś?
- Nie. Ostatnio przespałem się z jedną z koleżanek Ryd.
- I co?
- Okazała się dziewczyną z poprawczaka.
- Co takiego się stało? - spytała, a Ross opowiedział jej całą historię.

Poranek u Lynchów zaczął się później niż u Rossa. Rydel kazała Courtney zrobić test ciążowy, gdyż minęły już 24 godziny.
- I jak? - spytała Delly. Dziewczyna tylko się w nią wtuliła. Blondynka wyjęła z jej ręki test i zerknęła na wynik. - Rik włącz mojego laptopa i dzwoń do Rossa przez Skype'a. - zarządziła. Brat posłusznie wykonał co kazała. - Będzie dobrze Court. - przytuliła Eaton najmocniej jak potrafiła. Zabrała brunetkę do swojego pokoju. Tam Rik już gadał z Rossem.
- Hej Ross. Courtney chce Ci coś powiedzieć. - oznajmiła blondynka.
- Co takiego? - zapytał. Delly posadziła Court naprzeciwko komputera. - Powiedz mu. - szepnęła jej do ucha.
- Będziemy mieli dziecko Ross. - oznajmiła.
- To nie możliwe! - krzyknął młody Lynch i wstał od laptopa. Przeczesał włosy i parę razy przeklął pod nosem.

Wieczór u Rossa nie był zbyt spokojny. Rodzice i babcia podczas kolacji zadawali mu setki pytań. W końcu nie wytrzymał.
- Wychodzę. - oznajmił i wyszedł z domu. Nic i nikt nie był w stanie go powstrzymać. Postanowił iść na koncert Laury. Kupił ostatni bilet i wszedł na salę. Przez dwie godziny nie przejmował się swoimi sprawami. Po koncercie poszedł do garderoby Lau.
- Hej. - przywitał się.
- Hej. - odpowiedzieli mu chóralnie Andrew i Laura.
- Muszę się komuś wygadać. - oznajmił.
- Mów. Może Ci ulży. - Andrew starał się być miłym dla Lyncha.
- Wpadłem z jedną z koleżanek Ryd. Ty Lau wiesz o kim mówię.
 - To nie za ciekawie... - westchnęła Marano.
- Ja tam myślę, że powinieneś wracać do LA i się nią zająć. - wtrącił Andrew. - Pokaż jej, że jesteś prawdziwym facetem.
- Masz rację. Wrócę tam i udowodnię im, że jestem prawdziwym facetem. - stwierdził Ross i wstał. - Dzięki. Będę leciał. - rzucił i wyszedł.

Tymczasem Rydel starała się pocieszyć Courtney.
- Zobaczysz, Ross wróci i Was pokocha. Stworzycie szczęśliwą rodzinę... - wymyślała.
- A co jeśli nie wróci? Co powiem ojcu? Gdzie będę mieszkać? - Eaton zadawała setki pytań.
- Ja Cię przygarnę dopóki Ross nie wróci. - Sav nagle pojawiła się w salonie. Usiadła z drugiej strony Court i ją objęła. - Nie martw się kochana. Masz nas.

----------------------------
Witam Was serdecznie!
Nie mam zamiaru Was zanudzać, więc piszę króciutką notkę.
To już trzeci rozdział... Nie wierzę, że ten czas tak szybko leci...
Zapraszam Was także na http://youlovewhoyoulove.blogspot.com. Nowy rozdział już w czwartek ;)
Pozdrowionka i do napisania <3

2 komentarze:

  1. No to wtopa :( Biedny Ross.
    Coś czuję, że jemu daleko do ogarnięcia :) i chyba Sav jest bardziej ogarnięta, że chce przygarnąć Court.
    Pozdrowionka i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń